Jak zapewne wiesz bądź się domyślasz jestem niewielką przedsiębiorczynią, która w dużej mierze sama tworzy treści na kanały swoich mediów społecznościowych. Nie zawsze byłam fanką zdjęć z lotu ptaka, był czas że wyłącznie z zazdrością przyglądałam się tysiącom zdjęć na Instagramie.
Nie czułam się wystarczająco zdolna, żeby jakoś fantazyjnie, ciekawie czy oryginalnie zaaranżować rekwizyty do takiego zdjęcia.
Do czasu, kiedy nie zaczęłam dostrzegać że jest coś, co łączy te wszystkie dopieszczone w każdym calu kadry. Poza oczywistymi kwestiami jak dobre oświetlenie, kompozycja bądź piękno wykorzystanej papeterii i rekwizytów było jeszcze to jedno najmniej rzucające się w oczy COŚ.
To coś, co nie grało pierwszych skrzypiec, ale było jak dobry akompaniament.
Delikatne, współgrające, ale nie byle jakie . Zapragnęłam to mieć! Skacząc z profilu na profil niejednej amerykańskiej bądź australijskiej fotografki zrobiłam rozpoznanie. Niemal wszystkie korzystały z mat z jakościowych materiałów bądź sztywnych plansz obitych tkaniną do stylizacji.
Skierowałam swoje spojrzenie znad ekranu komórki na akurat szczególnie zastawiony stół (garść lego, filiżanka po porannej kawie porzucona w ferworze innych działań, kredki, kolorowanki, karton z „właśnie” zwróconymi rekwizytami, kubeczek ze szpachlówką i takie tam ślady toczącego się życia rodzinnego) i pomyślałam, że co jak co ale takie mobilne, niewielkie, łatwe w utrzymaniu tło do zdjęć mogłoby nie jeden raz uchronić mnie przed falą frustracji typowej dla mamy pracującej w domu.
Na przykład wtedy, kiedy klientka dopytuje o jakieś dodatkowe zdjęcia interesujących ją rekwizytów na wynajem lub kombinacji kolorystycznych moich ręcznie robionych wstążek a ja znowu nie mam gdzie ich na szybko zrobić.
Albo wtedy kiedy chce równie na szybko sfilmować jak pakuję czyjeś zamówienie i zrobić z tego rolkę na Instagrama.
I oczywiście wtedy kiedy nagle, na teraz, ba na wczoraj muszę dorobić zdjęcia moich produktów z racji np. walentynek, o których po raz enty w swojej karierze zapomniałam i strategicznie nie zaplanowałam.
Mam przeczucie, że nie ja jedna.
Nie ja jedna długo przekonywałam się do wartości tworzenia zdjęć typu flatlay, nie ja jedna testowałam wiele teł, czytałam artykuły pt. jak stworzyć perfekcyjne zdjęcia na Instagrama, zniechęcałam na kolejne tygodnie po jakiejś zdjęciowej porażce i wierzyłam, że oryginalne zdjęcia zrobię tylko z pomocą zawodowego fotografa_ki.
Do czasu kiedy nie poprosiłam zaprzyjaźnionej utalentowanej krawcowej Agaty o pomoc w stworzeniu materiałowego tła do zdjęć. Wiele godzin poświęciłam dobraniu idealnych tkanin, niejedną złotówkę zainwestowałam w prototypy, kolejne dedykowałam stylizacyjnym próbom. Wszystko po to, żeby niemal od razu przekonać się, że oto dokonuje się niemożliwe.
W przeciągu kilku minut od rozłożenia maty (nie trzeba jej prasować), wygładzeniu jej faktury własnymi dłońmi (pomyśl jakie to przyjemne, sensoryczne doznanie!), ułożeniu rekwizytów jestem w stanie stworzyć nie jedno a kilkanaście zdjęć i filmików. Najczęściej telefonem, bo na wyjęcie aparatu choćbym chciała, nie zawsze mam czas.
———————————————— ENGLISH ————————————————
As a small creative business responsible for my own social media presence I felt I needed to equip myself with various tools that would help me create beautiful, publication-worthy flat lays quickly and easily. Even if I had never been such a big fan of overhead pictures I quickly learned they remain a powerful way to communicate my business, personality, and brand.
The idea to design my own styling surfaces came to me on one, very typical day at home. The tabletop of our big table was covered with all sorts of „signs” of regular home life mixed with the reminiscence of my home office activities. Think of lego, forgotten cup of tea, a box with returned props rented via my vintage rentals company, crayons and perhaps even a dinner plate that should had been taken to the dishwasher the day before.
That day frustration over the disadvantages of working from home motivated me to call a befriended sewer and explain her my urgent need to design and create a styling mat. I don’t need to explain you that it was probably the first time she heard this term or that I wasn’t sure how to make it.
But I knew what I would have found helpful. I needed a background that was small and easy to store at home, such that I would be able to pull out at any time and place anywhere, regardless of the chaos around me. I wanted something that would have a smooth surface, feel luxurious when touching, inspire me to style some beautiful pictures, videos and reels, would be easy to take care of and wouldn’t require ironing.
It took us a number of tries before me and Agata came up with something that would meet all of the above needs. But this journey of failed attempts was worth it. Every hour spent on curating the best fabrics. Every money invested in sewing yet another version of the background. Deep down I knew I am about to give birth to something that would make the flatlay styling more enjoyable. Having tested it and used it so much already, I am still surprised with how much I managed to uplevel my pictures and videos. And how much visual content I am able to generate within minutes from unrolling it on my table or floor right next to the window.
I imagine I am not alone in that particular flatlay styling frustration. If you are on the lookout for something that would reaffirm your passion for styling and stimulate your creativity, look no further.
My favorite thing about these surfaces is that they’re not a one-and-done thing—it’s a tool that you can easily take with you wherever your work leads, and use time and time again for scroll – stopping, well balanced, like-worthy flat lays!


